O popatrzcie, to wygląda, jakby gołębie wzbity się w powietrze – krzyknął do stojących obok Jerzy Wiśniewski, bliski krewny podporucznika Bartosza Kucharskiego. Na ten moment rzucania czapkami w górę czekali wszyscy.
W minioną sobotę na hipodromie Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu 421 absolwentów tej uczelni mianowano na pierwszy stopień oficerski. Uroczystości tej nadano szczególny wymiar gdyż była to pierwsza wspólna promocja absolwentów po połączeniu się szkól wojskowych z Poznania, Torunia i Wrocławia, a wśród promowanych znalazły się dwie panie. Meldunek o gotowości uczelni do promocji przyjął minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński, a samego aktu promocji dokonał dowódca wojsk lądowych – gen. broni Edward Pietrzyk, który stał się także niekwestionowanym bohaterem, bowiem w pełnym słońcu (we Wrocławiu było blisko 30 st. Celsjusza) 421 razy wygłaszał formułę: „W imieniu prezydenta RP mianuję panią/pana podporucznikiem Wojska Polskiego”, a następnie piórem szabli dotykal prawego ramienia każdego z absolwentów i składał tyleż razy gratulacje.
Pierwszym promowanym na stopień oficerski był tegoroczny prymus st. sierż. pchor Daniel Różyński, który studiuje równolegle na kierunku stosunki międzynarodowe w Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Zna biegle języki angielski i rosyjski. W jego przypadku sprawdziły się słowa piosenki „gdy byłem chłopcem, chciałem być żołnierzem”. Podporucznik inżynier Daniel Rózyński po miesięcznym urlopie udaje się do Krakowa, do wojsk powietrzno-desantowych.
Niewątpliwe dużą atrakcją tej uroczystości były dwie panie podporucznk ubrane w strój galowy, w wersji ze spodniami, ginęły wśród tłumu kolegów. Nie było też specjalnych bukietów kwiatów od zaproszonych gości, żadnych, ale to żadnych przywilejów związanych z płcią. Jak mówili niektórzy złośliwie: „chciały – to mają”. Pani podporucznik inżynier Izabela Olejnicka znalazła się w gronie dziewięciu podchorążych kończących szkołę z wyróżnieniem. – Iza była dobra z przedmiotów ścisłych. Pomagała nam, my zaś odwzajemnialiśmy się jej na wychowaniu fizycznym – tak mówili koledzy pani podporucznik.
Drugą kobieta, która poznała od podstaw smak żołnierskiego drylu była podporucznik inżynier Katarzyna Gajewska. Skończyła kierunek zarządzania. Teraz czeka ją wybór cywilnej Alma Mater bowiem musi w ciągu najbliższych lat zdobyć tytuł magistra i zdążyć przed awansem. Myślała o stosunkach międzynarodowych, prawie, studiach dziennikarskich i public relations. W tych ostatnich widzi szansę na dalszy rozwój, bowiem w wojsku to są pierwsze kroki i w tej dziedzinie można wiele zdziałać. – Praca biurową papierkowa nigdy mnie nie interesowala. Zresztą ćwiczylam od najmłodszych lat wschodnie sztuki walki, chodziłam na aerobic, łyknęłam trochę harcerstwa. Ale pamiętam, początki były trudne. Na szacunek trzeba sobie zasłużyć – mówi ppor Gajewska – Wybrałam sobie ten zawód, a w nim panuje hierarchia i podporządkowanie.
To mi odpowiada – dodaje. Pani podporucznik Gajewska jest mistrzynią Wojska Polskiego w judo.
Dwie Panie, które jako pierwsze ukończyły Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Lądowych we Wrocławiu przejdą na pewno do historii tej uczelni. Zapytałam ministra obrony narodówej Jerzego Szmajdzińskiego, czy te drobne kobiety mogą nosić dziś już w swoich plecakach buławy generalskie? – Po to wchodzą dziś do korpusu oficerskiego, żeby zdobywać coraz to wyższe kwalifikacje, awansować i starać się również o szlify generalskie. Są jednostki zabezpieczające, są jednostki specjalne. Na pewno w tym obszarze widziałbym w pierwszej kolejności dzisiejsze panie podporucznik.